Równe szanse dla wszystkich dzieci
Jednym z wielu problemów dzieci w Tanzanii jest ograniczony dostęp do edukacji.
Dzięki współpracy Dalpo z Wayair Foundation w Tanzanii powstała szkoła dla najmłodszych. O projekcie, wyzwaniach i planach rozmawiamy z Łukaszem Raweckim – Prezesem Zarządu Dalpo Projekt.
- Skąd wziął się pomysł zaprojektowania szkoły w Ulyankulu.
Pomysł narodził się w głowach fundatorów – Anety i Przemka wiele lat temu. Ich córka studiowała Afrykanistykę, pracowała w wielu fundacjach działających na Czarnym kontynencie i dobrze rozpoznała potrzeby. Afryka potrzebuje przede wszystkim edukacji.
Ulyankulu jest największym ośrodkiem uchodźczym w Afryce. Obecnie mieszka tam około 60 tysięcy uchodźców w Burundi i Rwandy. Powszechnie wiadomo, że uchodźcy nie mają praw i przywilejów, jak obywatele danego kraju stąd ich potrzeby są jeszcze większe.
- Jak przebiegały pracę nad projektem?
Patrząc ogólnie to dość typowo -rozpoznanie możliwości i potrzeb, koncepcja, projekt budowlany, wykonawczy i nadzór. Jednak w szczególe projekt był przeprowadzony dość nietypowo.
Zespół projektowy zasadniczo składał się z trzech osób- Iwo Borkowicza, Adama Siemaszkiewicza i mnie.
W pierwszej fazie Iwo pojechał do Tanzanii rozeznać lokalny rynek budowlany oraz klimat. Chcieliśmy wykorzystać w jak największym stopniu lokalne materiały budowlane oraz lokalne ekipy. Po wykonanym rozpoznaniu wiedzieliśmy, że obiekt wykonamy z lokalnej cegły glinianej i że nie mogą to być skomplikowane obiekty. Z tą wiedzą przystąpiliśmy do fazy koncepcyjnej. Widzieliśmy, że lokalni ludzie wykorzystują cień drzew jako miejsca spotkań i wypoczynku, stąd koncepcja owinięcia zabudowy wokół drzew mangowca. Kolejną rzeczą, która zdefiniowała kształt kompleksu to woda. W Afryce, jak wiadomo, jest duży kłopot z ujęciami wody. Jednak teren Tanzanii charakteryzuje się dość dużymi opadami średnio około 1000 litrów na m2 dlatego budynki zostały połączone rynnami. W ten sposób udaje się zebrać dość dużo wody na zapas, gdy nadejdzie pora sucha.
Jak już mieliśmy gotową koncepcję, nadszedł czas na projekt do pozwolenia na budowę. Oczywiście nie mieliśmy pojęcia jak wykonuje się projekty w Tanzanii. Jaki zrobić zakres, w jakim języku?? Nie uzyskaliśmy żadnych wskazówek od lokalnych władz, więc zdecydowaliśmy – robimy projekt wg wytycznych polskiego rozporządzenia, ale po angielsku. Tak przygotowany projekt przekazaliśmy inwestorowi. Inwestor zabrał go Tabory i złożył w lokalnym urzędzie. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać i ku naszym zdumieniu po kilku tygodniach przyszło pozwolenie!
Faza projektów szczegółowych a szczególnie konstrukcyjnego również nie była łatwa. Nie mieliśmy dostępu do żadnych lokalnych norm. Wiedzieliśmy tylko jakie są opady i że grunt nie przemarza. Na tej podstawie została zaprojektowana konstrukcja. Forma była ustalona wcześniej, ale sam detal został narysowany na podstawie zaobserwowanych lokalnych szczegółów architektonicznych, dzięki temu nasza inwestycja miała się wpisać w okolicę, ale również naszym zamiarem było, aby dzieci czuły się jak u siebie.
Następnie nadeszła najtrudniejsza faza – realizacja. Projektanci oraz inni ochotnicy jeździli na zmianę do Ulyankulu nadzorować prace budowlane. Warunki były bardzo trudne, dostępność materiałów budowlanych była słaba, ceny zmieniały się jak w kalejdoskopie. Proces budowy był bardzo trudny i niepewny. Ogromną pracę wykonali wszyscy, którzy zdecydowali się pojechać, pomagać i nadzorować wykonanie projektu.
- Co było największym wyzwaniem na etapie projektowania? Może było coś, co Ciebie zaskoczyło?
Zaskoczeń było wiele. Niektóre pozytywne inne negatywne. Zaskoczeniem na pewno było to, że można coś zaprojektować i wybudować bez znajomości lokalnych przepisów, których zapewne nawet nie ma.
- W swoim portfolio masz już jedną szkołę zbudowaną w Tanzanii, czy takie doświadczenie było dla Ciebie pomocne?
Na pewno było ciekawe. Na pewno współpraca z młodymi architektami pokazała mi, jak mój umysł się usztywnił przez 20 lat w branży i zobaczyłem, że można projektować trochę „poza pudełkiem”.